kobaian kobaian
915
BLOG

Sfałszowane, wypaczone, niewiarygodne

kobaian kobaian Polityka Obserwuj notkę 19

Niniejsza notka będzie nie tylko o bieżącej polityce, ale także, a może i przede wszystkim o słowach i argumentach. Największa opozycyjna partia w parlamencie określa ostatnie wybory samorządowe mianem "sfałszowanych". Przedstawiciele koalicji rządzącej oraz przychylni im copywriterzy (zwani dla niepoznaki "dziennikarzami mediów opiniotwórczych") uznają tezę o fałszerstwie za przejaw szaleństwa i wskazują na brak dowodów na to, iż stwierdzone nieprawidłowości miały znaczący wpływ na wynik wyborów. Ponadto, jak argumentują, przecież ich oponenci mieli do dyspozycji własnych mężów zaufania, którzy jakoś nikogo za rękę na gorącym uczynku nie złapali. Leszek Miller wykonuje erystyczne piruety, twierdząc, że wyniki może i nie są sfałszowane, ale są "wypaczone". Dzięki temu główne stacje telewizyjne mogą poświęcić cały dzień na rozważanie, co ów polityk mógł mieć na myśli. Wszystkim umyka natomiast jedna ważna sprawa: nie w tym rzecz, by się spierać o to, czy były sfałszowane, "wypaczone", czy może jeszcze jakimś innym mocnym epitetem określone, tylko o to, czy były wiarygodne.

Przymiotnik "wiarygodny" ma, w przeciwieństwie do określeń używanych przez polityków, charakter epistemologiczny i normatywny. Jego zadaniem nie jest orzeczenie stanu faktycznego dotyczącego przedmiotu, lecz ustalenie tego, w co podmiot wierzyć powinien, a co powinno budzić jego podejrzenia. W określonym kontekście możemy mieć bardzo mocne argumenty za tym, by wątpić w twierdzenie, które później nawet może okazać się prawdziwe, jak i możemy zasadnie wierzyć w twierdzenie, które się w świetle ujawnionych później faktów okaże fałszywe. Co więcej, argumenty za tym, że nie powinniśmy wierzyć czyimś twierdzeniom, nie muszą dawać nam równocześnie 100% pewności, że rzeczy mają się inaczej, niż ten ktoś głosi. Wystarczy, że nasze wątpliwości są uzasadnione.

Przekładając to na rozważany przez nas przykład wyborów: Awaria systemu, nieprofesjonalne zachowania członków komisji wyborczej, niespodziewane zwycięstwo ludowo-postpeerelowskiej partii w sejmikach, fakt znacznego odbiegania wyników wyborów od wyników badan exit polls stanowią jedynie daleką poszlakę, niewystarczającą do udowodnienia fałszerstwa. Wystarczą natomiast w zupełności, żeby podać w wątpliwość wyniki wyborów, by uznać je za niewiarygodne. Zbyt wiele pojawiło się znaków zapytania, zachowań podejrzanych bądź niepokojących, abyśmy mogli ufać zapewnieniom, że ogłoszone po tym całym pięciodniowym spektaklu, przypominającym najniższych lotów serial komediowy, wyniki są rzetelne.

Warto podkreślić, że skoro nie powinniśmy czemuś ufać, to mamy również dobry argument, żeby powtórzyć procedurę, albo przynajmniej sprawdzić, przeprowadzić jakieś śledztwo w tej sprawie. W jego wyniku może się okazać, że fałszerstwa i "wypaczenia" miały miejsce albo i nie. Tego ostatniego nie musimy jednak uprzednio wiedzieć, aby wyrokować o samej wiarygodności wyników.

Nie wiemy, czy wybory są sfałszowane, albo "wypaczone", cokolwiek miałoby to ostatnie znaczyć. Są niewiarygodne. I to powinno wystarczyć opozycji, by stawiać konkretne żądania. Jeśli komuś na ten moment to jednak nie wystarcza, niech wie, że szkodzi w ten sposób sprawie, gdyż dostarcza koalicji rządowej i jej opiniotwórczym copywriterom wodę na młyn. Bo przecież "nie mamy dowodów", "nikt nikogo za rękę nie złapał" itd...

kobaian
O mnie kobaian

Obserwuję, myślę, analizuję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka